JestRyba.pl

Posted Leave a commentPosted in Aktualności

Witam serdecznie

Zapraszam was wszystkich do dodawania najlepszych swoich zdjęć nie tylko z okazami ryb. Stwórzmy własny taki serwis z najwspanialszymi pamiątkami ze swoich wypraw wędkarskich.

Oczywiście zabawa się nie skończy tylko na fotkach ponieważ już mamy ustalony regulamin i wy sami będziecie głosować na najfajniejsze zdjęcia. Nagrody będą na prawdę cenne od sprzętu wędkarskiego po pobyt na przystani z całym zakresem usług. Szczegóły będą w regulaminie już po Nowym Roku

Jeszcze raz zapraszam do umieszczania zdjęć z opisami

WAŻNE!!!

-BARDZO PROSZĘ O WSTAWIANIE FOTEK ROBIONYCH NAD WODĄ

Dziękuję

bodzioIMG_1964

Zobacz co pod lodem

Posted Leave a commentPosted in Aktualności

Od dawien dawna byłem przekonany, że ryby pod lodem są tak bardzo skupione w duże stada, że złowić je można bez problemu. Ale było też wiele pytań dlaczego wielkie płocie złowiłem przy samych trzcinach, jak również na większych głębokościach, ale nie w najgłębszych rejonach jeziora. Przeczyło to wszelkim teorią pisanym wtedy w poradnikach wędkarskich itp. To samo dotyczy innych gatunków ryb zamieszkujących jezioro. Leszcze moje ulubione wcale nie brały, a nawet ich tam nie było, jak pisano w najgłębszych miejscach w jeziorze, że niby mają tam swoje zimowiska. To samo dotyczy okoni, szczupaków, krasnopiórek, uklei… Zawsze łeb miałem pełen pytań sam do siebie. Od zawsze lubiłem wyciągać wnioski z moich dni spędzonych na rybach, a przede wszystkim nad wodą. Same ryby były na drugim planie, ale one same dawały mi wiele odpowiedzi, co się dzieje pod lodem w nieznanym mi świecie. Tak było grubo ponad 40 lat temu i jest do dziś moim najważniejszym i najwspanialszym atutem wędkowania. Od zawsze zanim zanęciłem jakieś miejsca, czy zarzuciłem przynętę musiałem nie tylko to upatrzone miejsce, ale i dany rejon jeziora długo obserwować. Czasami trwało to tydzień czasami i cały prawie rok. Najpierw musiałem i muszę zaspokoić ciekawość dlaczego ryby są tu o tej porze roku i w tej temperaturze wody, a nie gdzie indziej. Mierzenie temperatury wody, głębokości, kierunku położenia, charakterystyka brzegów i tysiące innych czynników nie dają mi spokoju z tego powodu, że to wszystko ma wpływ na życie pod wodą, a i pod lodem.

Dziś wiem, że ryby pod lodem wcale nie są aż tak sparaliżowane niską temperaturą i małą zawartością tlenu. Pewnie, że są wyjątki do których zaliczają się małe płytkie jeziora bez żadnych dopływów, czy otaczających je np bagien. Wszędzie tam gdzie dociera chociaż trochę światła, gdzie dopływa jakiś strumyk, rzeczka, czy są jeziora połączone z jakimiś mokradłami, bagnami, które nigdy nie przemarzają do końca, tam zawsze będzie trwało życie i walka o przetrwanie, czyli też o pokarm. A ten doskonale wiem gdzie jest. Też zawsze jest go najwięcej tam gdzie będzie więcej światła, ruchu wody itp czyli tam będzie tlen.
To wszystko się zmienia w ciągu całej zimy wiele razy, to i ryby się muszą przemieszczać dostosowując do środowiska. Robiłem wiele różnych fajnych prób na dużych i mniejszych jeziorkach. Zanęcając ryby jednym rodzajem zanęty z dodatkiem całych ziaren kolendry. A te są połykane przez np leszcze w całości i tak samo wydalane. Łowiłem po kilku dniach a czasami i po kilku tygodniach leszcze ponad 8km dalej używając innej zanęty, ryby które tu łowiłem były obżarte moją zanętą z całymi ziarnami kolendry. Nie dotyczy to tylko leszczy, ale i płoci, krasnopiórek, krąpi
Nigdy nie przywiązywałem i nadal to robię, uwagi do zanęty, czy sprzętu wędkarskiego. Nie to łowi ryby w jeziorach. Nie jest też sztuką nałowić pod lodem pełnego wiadra płotek, czy okonków jak palec. Ale tylko nieliczni wędkarze, którzy potrafią się dostosować do natury i znający chociaż trochę życie pod wodą, czy pod lodem wiedzą gdzie pójść i wpuścić przynętę po to żeby poczuć na kiju potężną rybę. Oj coraz rzadziej już się ich widuje. lecz tysiące razy widziałem na lodzie mistrzów wędkarstwa uzbrojonych po zęby sprzętem za kilkanaście tysięcy, no ale cóż się działo z ich minami, kiedy niedaleko miejscowy z drewnianą klepką i żyłkę jak sznurek błystka z cyny wyciągał okonie po kilogramie. Na nic się zda najdroższy piękny sprzęt czy świecące przynęty bez znajomości nie tylko danego jeziora, ale przede wszystkim życia i zwyczajów ryb. Tu się kłania pokora do natury, a nie wyzwiska od mięsiarzy.
W zależności od głębokości jeziora w różnych jego rejonach jest inna zawartość tlenu, a co się z tym łączy i pokarmu naturalnego ryb. Nie tylko larw owadów, czy innych naturalnie żyjących tam skorupiaków czy mięczaków. Dotyczy, to także narybku za którymi podążają okonie. Ha ale tu też jest haczyk, ponieważ wielkie okonie nie są aż takimi amatorami narybku, który przebywa w okolicach trzcinowisk, czy nawet spadów górek podwodnych. Kto wie kiedy i gdzie w większych jeziorach odbywa się tarło sielawa i gdzie po tarle się przenosi i co się po tarle dzieje z wylęgiem, ten wie gdzie i kiedy szukać wielkich garbusów. Ten gatunek nie jest tylko ulubionym rarytasem wielkich szczupaków, ale i wielkich okoni i miętusów. Te dwa ostatnie gatunki bardzo intensywnie żerują na ikrze i potem na wylęgu sielawy. Są dwa bardzo różne rejony jeziora, gdzie podążają wielkie garbusy za takim gatunkiem jak sielawa. Celowo nie pisze co gdzie i jak, bo poznawanie trochę biologii ryb i ekosystemu z amatorskiego punktu widzenia to naprawdę wielka przygoda i ogromne doświadczenie, a potem jaka kopalnie wiedzy.
To samo dotyczy dużych płoci, czy leszczy. Obydwa te gatunki mają całkiem inne zwyczaje pod lodem i nigdy nie stoją w miejscu. Wyjątkiem są oczywiście jeziora zamknięte o płaskim charakterze dna. Jak już pisałem, tam ryby żyją w większych skupiskach zużywając przez to ogromne zapasy tlenuy szczególnie przy dnie. Z takich jezior często nawet kilkuset hektarowych rybacy mogą wyłowić ogromne ilości ryb. Sam byłem dawno temu światkiem, kiedy to rybacy podczas jednego zaciągu wielkim włokiem jeziora o powierzchni około stu hektarów. Wyciągnęli 27 ton samego leszcza. Co ciekawe wiosną na tarliskach nadal były leszcze, potem też i żerowały. Ale po kilku latach w jeziorze złowienie leszcza powyżej 4kg nie było niczym nadzwyczajnym. To i podobnie położone jeziora wśród pól, łąk, czy miejscowości, są to bardzo żyzne jeziora, w których jest ogrom pokarmu. I tu się stało to, że mniejsze ilości ryb szybko przybierały na wadze ponieważ był ogrom naturalnego pokarmu, a mała konkurencja. Takie obserwacje i wnioski są także bardzo ważne dla mnie jako dla wędkarza.
Lecz znalezienie pod lodem miejsc żerowania wielkich leszczy, to już inna bajka. Te ryby ze względu na swoja masę mają swoje ulubione i tylko sobie znane rejony jeziora, gdzie wiedzą, że znajdą dużo ślimaków różnego gatunku, małych pijawek, racicznic, czy czegokolwiek bardzo pożywnego. To instynkt im nakazuje nie tracić energii na przeszukiwanie muły za larwami owadów. Taki pokarm dużej rybie nie starczy na długo, a one doskonale wiedzą jak długo potrwa jeszcze zima, czyli lód na jeziorze. Dziwnie to brzmi, ale taka jest prawda. Dobry wędkarz obserwator, który potrafi wyciągać wnioski już od pierwszych tygodni na lodzie może się zorientować po zachowaniu się ryb jaka będzie zima…



Całkiem inaczej się zachowują pod lodem wielkie jeziorowe płocie. Te z kolei potrafią przepływać jeszcze większe odległości i co ciekawe największe płocie zapuszczają się zimą nawet na kilkudziesięciometrowe głębiny. Albo też wielokrotnie łowiłem je na 10m od powierzchni lodu w miejscach gdzie było 20 i więcej metrów do dna. Tu najskuteczniejsza zawsze jest kukurydza z puszki. Na białe robaki od razu się czepiają małe płoteczki i ukleje. A jak tylko zaczyna się zmierzchać, to wielkie płocie żerują pod samymi brzegami przy trzcinach na metrowym gruncie. Nawet kiedy zima by trwała sześć miesięcy codziennie można odkryć coś nowego w zachowaniu się ryb pod lodem. Tam trwa cały czas intensywne życie. Dobry obserwator spod przeźroczystego lodu może odczytać dosłownie co pod nim się dzieje. Jakie ryby się przemieszczają, a jakie żerują. Bąble pod lodem i te wmarznięte już w lód mają ogrom fajnych informacji. To jak poszczególne kartki książki, co kolejna warstwa wmarzniętych bąbelków, to kolejny dzień z życia pod lodem . Wystarczy trochę wyobraźni i chęci poznania ekosystemu. Tego życzę wszystkim kolegom i koleżankom po kiju.
Bogdan Bozio Barton

016

013

NYX

P1100744

Dominujący zapach

Posted Leave a commentPosted in Aktualności

W zimnej wodzie zapachy rozchodzą się dużo szybciej i dalej niż w ciepłej. My niestety pod wodą ich nie wyczuwamy, ale ryby są świetnymi wąchaczami. Zresztą zapachy swojego środowiska znają od urodzenia.
Kierując się takim myśleniem wącham muł wszędzie tam gdzie łowię leszcze. Różnice w jego zapachu są naprawdę spore. Niedaleko brzegu na kilku metrach głębokości muł pachnie mocno i przyjemnie. Wyraźnie wyczuwa się w nim woń obumarłej roślinności. Na kilkunastu metrach, to znaczy w tych rejonach, gdzie zimą łowię najczęściej, zapach mułu jest jeszcze bardziej intensywny, ale również przyjemny. W mokrym mule czuć nawet jakąś dziwną świeżość, która jednak po wyschnięciu zanika. Wtedy pachnie nieprzyjemnie martwymi, rozkładającymi się szczątkami (patrz. mój smrodek). Ale podobnie jest z każdym mułem. Po wyschnięciu ma przykry zapach. U podstawy górek zapachy są całkiem inne. Powód jest, jak sądzę, taki że mięczaki i rośliny żyjące na szczycie i na stokach po obumarciu opadają, a prądy wody je znoszą i osadzają gdzieś dalej w jeszcze głębszych miejscach. Stąd chyba ten przyjemny zapach mułu właśnie tu u podstawy podwodnych górek, w moich leszczowych łowiskach.

Zimą, kiedy nęcę leszcze, dodaję do zanęty to, czego najbardziej potrzebują: pożywnego białka zwierzęcego. Wprawdzie w mule mają dużo ochotek, ale mnie chodzi również o zapach. Sypię więc do zanęty mączkę rybną ze smrodkiem i najczęściej koncentrat skorupiaki lub ochotki. Te zapachy i smaki właśnie mułu i różnych innych osadów ściągają leszcze nawet z daleka, a działa tym lepiej, kiedy jest to wszystko dokładnie rozprowadzone w zanęcie. Pod warunkiem, że będzie tego dużo. Teraz zimą leszcze raczej nie przepadają za słodkimi smakami i zapachami. Lepiej niż na piernikową słodycz reagują na kurkumę (składnik mojego pelletu i zanęty), goździk, a nawet piołun. Takich przypraw powinno być w zanęcie tyle, żeby ich zapach wyczuł wędkarz, który łowi kilkadziesiąt metrów od nas. Nęcę przez kilka dni, nim pierwszy raz wpuszczę wędkę do przerębla. Wcześniej nie łowię, bo czekam na poważne ilości poważnych leszczy. Nawet zimą spod lodu nie da się zwabić do drobnej zanęty kilkukilowych łopat. Taki jest instynkt tych ryb. Zimą też łatwo zdobyć racicznice, czy obumarłe rośliny a nawet wysuszony muł. Racicznice pogniotę, a rośliny wcześniej nazbierane wysuszę zmielę i razem z racicznicami dodam do zanęty np. takiej z pęczaku z płatkami. I ile mnie kosztuje najlepsza i naturalna zanęta pod słońcem? To tylko minimalny przykład jak podejść wielkie ryby, ale zawsze najważniejsze będzie miejsce. Ja mam dziś już ułatwienie troszkę, bo przez te ponad 40lat wypracowałem sobie mój smrodek, a i jakoś udaje mi się wytropić te piękne wielkie łopaty.
Bodzio



SONY DSC

SONY DSC

IMG_2641

Zimowe leszcze – Ostoja i Żerowisko

Posted Leave a commentPosted in Aktualności

OSTOJA I ŻEROWISKO

Znalezienie leszczy pod lodem z pozoru wydaje się łatwe. Naszpikowani teoretycznymi informacjami wędkarze zaczynają nęcić leszcze pod lodem w głębokich, a nawet w najgłębszych rejonach jeziora. Bo tak od lat się pisze we wszelkiego rodzaju poradnikach. Tam zimą są ogromne zbita stada leszczy i trafić zanętą i z przynętą w takie stado to można wyłowić ogromne ilości. A co w rzeczywistości się dzieje? Wielkie rozczarowanie, kiedy jeśli już się nawet trafi w okolice żerujących zimowych leszczy to kilka małych no może jeden większy i fajrant. Kolejny dzień na lodzie i zero brań, kolejny dzień dwa małe, a gdzie te stada?

Wiele razy już pisałem o czytaniu z lodu i poznawaniu żerowisk ryb po bąblach pod lodem, ale to jest dobre kiedy lód jest przeźroczysty gorzej gdy przysypie go śnieg. Wtedy niestety trzeba się zdać na znajomość jeziora lub samemu sondować wybrany rejon. I zapewniam że znajdziemy żerowiska leszczy dość szybko jeżeli tylko będziemy mieli troszeczkę własnej praktycznej wiedzy o tym czym takie żerowiska mają się charakteryzować. Na pewno nie będzie to najgłębsza część jeziora, bo tam się zawsze gromadzą wszystkie ryby późną jesienią, a po zamarznięciu rozpływają się po całym zbiorniku. Leszcze mają troszeczkę inne zwyczaje. Po zamarznięciu jeziora wypływają na żerowanie na bardziej płaskie rejony dna ale nie za głębokie.

Na jednym z moich jezior które ma około 700 ha najgłębsze miejsca to 22 m leszczowych żerowisk szukam na blatach na głębokości od 10 m do 12 m czyli tak jak latem. Ważne żeby już w środku zimy łowisko takie było dość znacznie daleko oddalone od końców spadów brzegowych czy górek. Całkiem podobnie jest na mniejszych kilkudziesięciu hektarowych głębokich rynnach. Tam też są miejsca gdzie są takie blaty równego dna na pewno nie tak duże i rozległe jak na wielkich jeziorach, ale wystarczające żeby połowić konkretne leszcze. Tu jednak trzeba zejść o kilka metrów głębiej czyli nawet do 15 m. Takie zasady panują w głębokich i czystych rynnach. Ale i jest oczywiście jeden zasadniczy warunek, że w każdym takim żerowisku leszczowym powinna występować warstwa mulistego dna. Zaraz ktoś powie, że to przecież normalka. Pewnie że to normalne, bo to typowe żerowiska leszczy. Ale, co się dzieje kiedy w ciągu dnia przestają żerować i to w nęconych od jakiegoś czasu łowiskach. Często przestają żerować i na kilka dni.

W takich sytuacjach większość wędkarzy rezygnuje już z leszczy i szuka innych ryb pod lodem łatwiejszych do złowienia i dobrze. Ale ciągłe myśli jednak nie dają spokoju dlaczego przestały brać, czy je przekarmiłem, czy coś z pogodą jest nie tak, czy już w środku zimy jest tam pod lodem mało tlenu, bo przecież już zakładałem na haczyk samą ochotkę i nic. Przecież to zima i stada leszczy powinny tu być i to wielkie stada. Miesza się w głowie takich myśli aż się robi mętlik. Też wiele lat przerabiałem ten temat i kilka pierzchni utopiłem podczas szukania kolejnych stad i ich żerowisk po jeziorze. Zawsze rzecz jasna szukałem tam gdzie równo i mulisto, bo głębokości doskonale znałem na jakich leszcze w różnych okresach zimy żerują.

Kiedyś przyszła mi pewna myśl do głowy o tym jak bywało latem czy jesienią, kiedy leszcze żerują, a gdzie są i co robią kiedy nie żerują. To mi nie przyszło do głowy zimą na lodzie, ciągle jednak byłem naszpikowany teorią że teraz pod lodem to są wielkie stada na zimowiskach i wystarczy w takie stado wpuścić zestaw i już jadę do góry z rybami. Przecież zimą jeszcze mniej i rzadziej żerują niż latem to pewne. Ale czy są to na pewno takie duże stada zimujących leszczy jak piszą w poradnikach. Czy może to wszystko tam pod lodem wygląda inaczej, może tych stad w takim wybranym przeze mnie żerowisku w ogóle nie ma. Może po prostu jak przystało na takie słabsze zimowe żerowanie one te leszcze po prostu tylko przypływają na żerowiska. Kocioł myśli dręczył mnie przez wiele lat. Bo jeżeli rozpływają się na żerowanie to na pewno nie są w wielkich stadach, bo jak biorą to złowię dziennie najwyżej kilka sztuk, no są dni że i kilkanaście. Ale muszą wtedy gdzieś być w tych stadach kiedy nie żerują wcale.

I pewnie że są, teraz wiem, że leszcze zimą mają swoje ostoje gdzie przebywa tak dużo ryb, że aż trudno sobie wyobrazić. Dlatego często rybakom udaje się trafić podczas zimowych odłowów na taką ostoję leszczy i zagarnąć za jednym zamachem kilka ton tych ryb. Jedno już też wiem na pewno, że taka ostoja nigdy nie jest daleko od stałych żerowisk leszczy i nigdy od razu całe stado nie rusza na żer, bo przecież nie każda ryba nawet w sprzyjających warunkach pogodowych jest jednakowo głodna. I nie każda rusza na te same żerowisko. Takie ostoje różnią się trochę od żerowisk, bo wcale nie są muliste tylko ilaste lub nawet żwirowate. W dużym jeziorze takich ostoi jest co najmniej kilka jak nie kilkanaście.

Całe szczęście że wędkarze nie zaglądają w takie miejsca, bo ci którzy znają jezioro nie łowią w takich rejonach, oni wiedzą że tam nie ma co szukać ani płoci ani okoni. Bo są to nietypowe rejony na głębokościach, gdzie właściwie nie żerują ryby może oprócz wielkich szczupaków. Osobiście już teraz też nie zaglądam w takie miejsca chociaż je doskonale znam. Szczególnie dla bezpieczeństwa ryb. Nigdy nie wiem kto mnie podpatrzy, czy to będzie uczciwy wędkarz czy pseudo wędkarz, a ci ostatni zrobili by rzeź pod lodem szarpakami, jak by wyczuli takie miejsca.

Skłamałbym gdybym napisał, że nie próbowałem łowić w takich miejscach pewnie że próbowałem i to nie raz. I mimo, że to nie są żerowiska zimowych leszczy często brały tam jak oszalałe. Ale co dziwne żadne z tych które zabierałem po wypatroszeniu nie miały w ogóle w przewodzie pokarmowym mojej zanęty. A najlepiej brały na dwa czerwone i kilka ochotek na haczyku nr4 a nawet nr2, czyli na duże przynęty. W tych dniach kiedy w tych ostojach miałem sporadyczne brania od razu szedłem na miejsca nęcone na mulistym dnie gdzie leszcze mają swoje żerowiska i tu już łowiłem piękne leszcze z których aż ciekło moją zanętą.

Są w jeziorach stada zimowe leszczy, które mają swoje ostoje z których to dopiero ruszają na żerowiska. Na pierwszym lodzie robią to często i jestem przekonany, że rozpływają się po jeziorze nawet pojedynczo. Łatwo to sprawdzić sumując złowione sztuki np. z tygodnia i czym są objedzone. W późniejszym okresie zimy te wypady leszczy na żerowiska są znacznie rzadsze dlatego i brań jest coraz mniej w zanęconych miejscach. Warto wtedy poszukać w innym rejonie jeziora podobnych miejsc (żerowisk) i już efekty powinny być lepsze. Często tak robię, bo znam leszcze i wiem że też nie lubią ciągle jednego rejonu jeziora mimo, że jest zanęcane instynktownie, ryby to ignorują i zaczynają szukać nowych żerowisk, to cwaniaki, ale holowanie takich ciemnozłotych łopat spod lodu na delikatną wędeczkę to przeżycie nie do porównania i warte poświęcenia.

Szkoda tylko, że właśnie w książkach wędkarskich, poradnikach, czasopismach, czy filmach nic się nie mówi chociaż trochę o ichtiologii, to bardzo dużo by nauczyło wędkarzy o samych rybach, ale przede wszystkim o szacunku do ekosystemu, bo jak łatwo go zepsuć na wieki bezsensownymi teoriami…
bodzio

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSCSONY DSC

SONY DSC



PAŹDZIERNIKOWE WĘDKOWANIE

Posted Leave a commentPosted in Aktualności

Fajna pogoda w tym miesiącu poprzewracała trochę w naturze, ale to wszystko dojdzie do normy. Dla nas to fajnie, bo ryby ciągle żerują i to nawet blisko brzegów. Niestety niedługo wszystko wróci do normy jesiennej i po pierwszych zimnych nocach już ryby odejdą od brzegów i podążą w głębsze i oddalone od brzegów rejony jeziora. Dla twardzieli fajne będą teraz nocki nad jeziorem i tam gdzie wolno łowić w nocy. Ryby jeszcze podchodzą pod brzegi w nocy i żerują na naturalnych mięczakach.  Ja wolę dzień i  mam zanęcone miejsca na około 12 m więc na letnich łowiskach, bo przeważnie o tej porze roku byłem już na 14 m głębokości. woda na dziś ma 13,5 st w dużym przepływowym jeziorze, to nie tak mało jak na tę porę roku.

Bardzo się cieszę, bo leszcze zaczynają coraz lepiej zerować na dnie, a moje ulubione jesienne płocie dopiero zaczynają żerować w toni i już łowimy je na łubin i twardą kukurydzę. Na pewno przedłuży się to w tym roku do połowy listopada jak nie dłużej. Tak będzie i z leszczami jak się za szybko nie ochłodzi to listopad będzie rewelacyjnym miesiącem na jesienne leszcze. A z resztą przeważnie był i to cały szczególnie, kiedy rano są przymrozki, a za dnia słonecznie. Nie jeden okaz padł wtedy na krótką wędkę przy burcie łodzi.

Teraz najwięcej brań mamy na makaron ze skorupiakami i z czosnkiem. Róża też się sprawdza, ale już słabiej z resztą czym zimniejsza woda lubię wtedy dawać rybą to czego w naturze najbardziej potrzebują, a będą to zapachy i smaki nie miłe dla nas. Tam pod wodą teraz wszystka roślinność obumiera i zacznie się rozkładać (gnić) to nie pachnie wanilią na takiej roślinności różnego rodzaju żywe stworzenia zaczynają żerować, bo ta gnijąca roślinność ma najbardziej pożywne właściwości. Za tymi stworzeniami przybywają ryby białe za nimi drapieżne itd. jak już to wszystko się rozłoży ryby i ich pożywienie przemieszczają się w głąb jeziora za odpowiednia temperaturę wody i natlenieniem. Taka jest kolej…

Już gotuję pęczak, trochę łubinu i makaronu i na wodę…

A jak pogoda nie pozwala wypłynąć lub samopoczucie to śniadanie na tarasie z wędzonymi rybkami jesienią to jest to…

CAM00146

CAM00148

CAM00162

CAM00163

CAM00179

CAM00181

CAM00120

CAM00134

CAM00125

A TO SĄ PRZETESTOWANE POD DUŻYMI OBCIĄŻENIAMI NA LESZCZACH I JEDNA NA SPINNINGU (nano CRYSTAL) I W STU PROCENTACH SPRAWDZONE ŻYŁKI DRAGONA

SĄ REWELACYJNE

CAM00041

CAM00173

CAM00171

CAM00141

ORAZ ŻYŁKA „ULTRA FISHING LINE”

CODZIENNOŚĆ NA PRZYSTANI

Posted Leave a commentPosted in Aktualności

Nie ma nudów na przystani chociaż z rybami bywa różnie, ale nie ma co narzekać, bo i są leszcze i płocie i okonie. Ważne że całe rodziny wypoczywają i na nude nikt tu nie narzeka…

Coraz więcej sympatycznych rodzin odwiedza przystań jest m z tego powodu bardzo miło.

Ale i zorganizowane grupy wędkarzy fajnie i zdrowo rywalizują ze sobą o zgrzewkę browaru…

1411101312782

1411101476826

1410424912846

CAM00036

CAM00041

1410419615721

WIELKIE LESZCZE

Posted 4 komentarzePosted in Aktualności

Początek lipca mimo niemiłej pogody zaczyna się fajnie. Dziś z Andrzejem stanęliśmy na stromej skarpie nęconej od kilku dni. Dostałem wreszcie po dłuuugim czasie moje kochane skorupiaki i przygotowałem trochę makaronu z nimi. Pierwsze dwa leszcze złowiliśmy na makaron z różą ale średniaki po 1,5kg. Potem na jedną wędkę założyłem makaron ze skorupiakami i po chwili potężne uderzenie po braniu. A branie było w dół czyli spławik się schował pod wodą, to już wiedziałem że to nie żarty. Ogromna łopata po kilku minutach pokazała się na powierzchni. Potem jeszcze dwa podobne też ogromne na makaron ze skorupiakami.

I to jest zabawa i jak dla mnie jedyny cel wypraw na ryby mało sztuk, ale konkretne ryby.

3 sztuki razem 12kg – bajka i jest radość.

Słaba jakość zdjęć bo robiliśmy w cieniu i telefonem

bodzioCAM00751CAM00752

 

KOLEJNY RÓŻANY AMUREK

Posted 1 CommentPosted in Aktualności

Nie pozwolą mi amury połowić linów tak zasmakowała im moja zanęta z różą. Dziś dodałem grochu i bobiku z większą dawką róży amury aż oszalały i wygoniły liny. Widziałem to po bąblach. Mimo paskudnej pogody, bo wiał wiatr zachodni padał deszcz i było paskudnie, a one żarły wszystko co było z różą. Już po zarzuceniu zestawu na groch, kiedy zacząłem rozwijać podbierak było branie i się zaczęło. Walczyliśmy ze sobą ponad 30min, Mimo zmęczenia byłem górą. Miał być dziś ze mną mój kolega Andrzej, ale nie przyjechał. Ale by był filmik, a tak sam próbowałem coś nagrać jedną ręką, a drugą trzymając kij miedzy nogami walczyłem z rybą. Ale była zabawa i dzień pełen radości.

Romek kiedy robił mi fotki też widziałem że się bardzo cieszył i od razu stwierdził że ten jest większy od poprzedniego i  postawił mi kawę na przystani.

Faktycznie miał rację bo amur ważył 13,20kg i miał 97cm. Moja życiowa ryba

I JEST RADOŚĆ

CAM00735

 

CAM00740

 

AMUREK 11KG LINOWY PRZYŁÓW

Posted 1 CommentPosted in Aktualności

Leszcze na razie przestały jeść więc wróciłem do linów, które jeszcze żerują przed tarłem. Około tygodnia moczyłem kukurydze i bobik aż zaczął fermentowa już i nie przyjemnie pachnieć. po ugotowaniu też nie miło pachniał. Ale wiem że takie zapachy naturalnej fermentacji(gnicia) zachodzą w jeziorach przez cały rok. Ryby bardzo mocna na to reagują, bo wiedzą co dla nich jest pożywne. Makaron też mam od dłuższego czasu zgrzany i dwa, trzy dni przed wypadem na ryby otwieram paczkę z mocno drażniącym zapachem róży, czy też poziomki. A po trzech dniach jest dość twardy i pachnie bardzo mocno i o to chodzi. Świeżo ugotowany makaron czy inne ziarna nie mają porównania w skuteczności brań.

Tak już zanęcam i łowię od dziecka ale nie przekonywałem do tego nikogo, bo nie było sensu za mocno wierzymy w biznes wędkarski niż w naturę.

Trzy dni nęcenia juz dały wyniki, bo pokazały się liny i nawet kilka leszczy. Łowię na głębokości 3m tuż przed pasem roślinności, a zarazem niedaleko przed spadem bardziej stromym gdzie na głębokości około 5m kończy się wysoka roślinność, a do tego w okolicy są zwalone drzewa, które są osłoną w tym wypadku dla pięknych linów i jak się okazało dla wielkich amurów.

Wczoraj tylko dwa leszczyki i zero brań mimo intensywnych bąbli ale nieco dalej za roślinnością czyli głębiej. Dziś już zwiększyłem grunt do ponad 4m i zanęciłem kukurydzą, bobikiem i makaronem. Już po kilku minutach mam branie i potężny odjazd ryby wzdłuż spadu brzegowego. Po kilkunastu minutach holu ryba prze pod zwalone drzewa, ale udaje mi się ją zawrócić mimo przyponu 0,16mm. Po następnych kilkunastu minutach mimo, że odkotwiczyłem łódź pęka przypon i koniec. Nawet nie zobaczyłem z kim walczyłem.

Zawiązałem kolejny przypon też z 16-stki, bo innej nie mam. wróciłem pod drzewa i już po kilku minutach barnie i znowu odjazd na hamulcu ale już słabszy no myślę piękny lin, bo mój rekord z tego jeziora to 6kg. Ale po kilku minutach rybka się rozszalała i zaczęła robić odjazdy po kilkadziesiąt metrów. Musiałem tak puszczać rybę ze względu na nie za grubą żyłkę. Po około 20 minutach ryba słabnie ja podpływam łodzią pod wygodny brzeg wyskakuję z łodzi i jeszcze kilka minut walki i wślizguje ostrożnie amura na płyciznę. On zmęczony ja obolały, ale szczęśliwy.

Amurek miał 92cm i 11kg. Fajny przyłów ale poczekam aż wrócą liny

CAM00712

CAM00711

10405270_10202606935230180_2377414155229517385_n

Czerwiec i leszcze

Posted Leave a commentPosted in Aktualności

Tydzień temu leszcze zaczęły się trzeć na Szczytnie dużym i na innych większych jeziorach też. Moje liny więc od razu olały moje groszki i kukurydzę i poszły na ikrową wyżerkę

Przeniosłem się na inne jezioro innego gospodarstwa rybackiego. mam tu ogromny wybór w jeziorach więc i nowa przygoda.

Do wody przez kilka dni leciał bobik, kukurydza, makaron i pellet. I już po trzech dniach pierwsze piękne leszcze były w łowisku.

Przygotowałem więcej bobiku i kukurydzy zaparzonej ale zostawiłem do podkiśnięcia. ale i kilkanaście woreczków z bobikiem przygotowanych na sklep poleżały kilka dni w ciepłym i bobik zaczął w nich fermentować. Woreczki zapakowane hermetycznie spuchły jak balony. Po otwarciu ostry odór aż mnie cofnął, ale po chwili już było czuć tylko sfermentowane ziarna.

Wszystko wpakowałem do wiadra i wywiozłem na jezioro w leszczowe miejsce. Już na drugi dzień działo się to czego się spodziewałem. Do tego na hak zakładałem makaron też z woreczka otwartego od kilku dni. Był dość twardy i nie przyjemny w zapachu, ale leszcze obżerały się tym wszystkim jak świnie w korycie. Całość jeszcze przed wysyp[aniem do wody zaprawiłem różą, która dodała takiego aromatu że czuć było chyba na brzegu. Leszcze brały super na makaron z dna i bobik z toni.

Zrobiłem jeszcze nowy pellet taki do łowienia w toni.  Taki żeby już po zetknięciu się z wodą zostawiał po sobie zapach, ale nie rozpuścił się za szybko i się udało. Zapach i smak dobrałem typowy dla grubych leszczy i płoci żerujących w toni.

Z Mariuszem dwa dni połowiliśmy piękne ryby już szykuję nowe łowiska.

Filmik niedługo

CAM00677

CAM00685

CAM00688CAM00687

MAJOWE LINY

Posted 3 komentarzePosted in Aktualności

Fajnie na początku maja brały leszcze koło przystani, potem się ochłodziło i przestały całkowicie żerować. Za to połowiliśmy sporo drapieżników szczególnie szczupaków. Wszystkie wróciły do wody wbrew opinią gospodarzy wody, że wędkarze zabierają wszystko, ale żeby to zrozumieć trzeba do tego dorosnąć.

Przeniosłem się też na inne jezioro nie daleko przystani innego dzierżawcy tam sieci raczej nie ma i jest spokój. Trzy dni zanęcałem grochem i kukurydza z różą i już brały piękne liny i pojedyncze leszcze. Także zawsze jest wyjście też i z pomostu na przystani zaczęły podchodzić do groszku z różą fajne liny i płocie. i jest radość

012

Pierwsze ryby…

Posted 2 komentarzePosted in Aktualności

Niestety pierwszy raz w historii sezon wędkarski nie rozpoczął się tu u nas od kwietnia. Gospodarstwo rybackie nie zezwala w kwietniu wędkować z brzegu. Ale nic straconego bo tracą tylko oni czyli dzierżawcy. Przeniosłem się na j. Długie, to piękna głęboka rynna schowana wśród lasów z niesamowicie czysta wodą i pięknymi rybami, ale jezioro bardzo trudne wędkarsko. Lecz kto nie lubi wyzwań. Pływają tam ogromne liny, leszcze, okonie i szczupaki. Są też piękne sieje. Linowe miejsca znam od wielu lat i 3kg lin to nie żaden wyczyn na tym jeziorku po zanęceniu odpowiednia zanętą w odpowiednim miejscu. Stawiam tam też łódź dla cierpliwych łowców linów i leszczy, ale i nie tylko.

Trzy dni zanęcałem miejsce o 3m głębokości z brzegu z czystej ciekawości czy liny zareagują na 11st temperaturę wody. Niestety liny nie żerowały jeszcze, a że wiedziałem że też tędy migrują wiosną leszcze to czemu nie posiedzieć. Przed wczoraj 7. 04 dostałem dwa leszczyki po 0,5kg na białego i na makaron z różą. Radość była ogromna to i wsypałem dwa kilo pelletu grochowego i sporo makaronu z różą.

Wczoraj ciepło aż miło a nawet parno. Woda całkiem cicha ale po świcie delikatne branko na spławiku do góry i jest leszczyk ponad kilo. Potem jeszcze jeden podobny i długa przerwa. Spławik używam z mojej kolekcji na liny typu D 3g i ten fajnie widoczny spławik ginie mi pod wodą. Po zacięciu już wiedziałem, że mam poważnego przeciwnika. Po kilkunastu minutach leszczysko leżało na brzegu. 75cm i 5,95kg.

Nie ma to jak bolonka uwielbiam te kije…

I jest Radość jak to Romek mówi i początek fajny, co będzie dalej? na pewno też fajnie, bo każdy wypad na ryby jest fajny…

Do zobaczenia

pozdrawiam

bodzioCAM00405

Piękne Leszcze spod lodu

Posted 2 komentarzePosted in Aktualności

Po dwóch dniach przerwy wróciłem sprawdzić co się dzieje w zanęconych miejscach. Rybki miały dwa dni postu po sytym weekendzie więc instynkt podpowiadał mi, że może być fajnie. Pogoda płata figle niesamowite. Lód się jeszcze jakoś trzyma ma jakieś 20cm chociaż z wierzchu zaczyna dostawać wżery. Zanętę przygotowałem jak zawsze czyli zaparzyłem moją zimową zanętę i dołożyłem trochę smrodka zimowego. Oraz dodałem puszkę kukurydzy.

Branie były od rana, ale najpierw małe leszczyki po pół kilograma. Od razu wracały do wody. Potem godzinna przerwa i zaczęły skubać krąpie. Na haczykach miałem białe maczane w smrodku zima a na drugiej wędce białe z kukurydzą też maczane. Po kolejnych 30 minutach piękne brania i ciężki hol potężnego leszcza, po kilkunastu minutach ponownie branie i to samo, lecz jeszcze większy leszcz. Wszystko na białe robaki. Po dłuższej przerwie na białe z kukurydzą branie i ciężki opór i hol pięknej łopaty. Do 10-tej jeszcze złowiłem kilka kilówek które też po fotkach poszły do wody, ale te trzy będą wędzone.

Wrażeń ogrom wystarczyło w zupełności na cały dzień o 11-30 się zwinąłem…

CAM00253

CAM00255

CAM00257

WEEKEND NA LODZIE 7-9. 02/14

Posted 4 komentarzePosted in Aktualności

Ostatni weekend był wspaniałą wędkarską przygoda na lodzie. Zjechali wędkarze z Zabrza i to z nocnej trasy 550km przyjechali prosto na lód, byli też wędkarze z Warszawy, Torunia. Grupa zapaleńców z Warszawy przyjechała na ryby z marszu. Ile to trzeba mieć zaparcia. Dziękuję wam wszystkim za wspaniałą przygodę, za poznanie wspaniałych ludzi. Pogoda nam dopisała ponieważ w ciągu dnia była prawie wiosna. No niestety lód ginął w oczach, jak Romek nam napisał chodzimy po wodzie jak Jezus hehe. Ryby też nie zawiodły mimo, że przeniosłem się w całkiem nowe miejsce na jeziorze, które było zanęcane od tygodnia.

Radosne miny wędkarzy mówią wszystko i jak tu się nie cieszyć z takiej pracy. Padło kilka okazów, ale i ilościowo średnich leszczy było bardzo dużo. Trzech przyjaciół z Warszawy w sobotę złowili 37 leszczy żebyście widzieli ich miny i teksty…dziękuję wam za to.

Mimo, że siedzieliśmy blisko siebie nie każdemu dopisało szczęście w większych rybach, ale tak jest już na rybach.

Każdy dostał moją zanętę zaparzoną i zaprawioną zimowym smrodkiem z kozieradką. Do tego kukurydza z puszki. Najwięcej brań było na białe robaki z kukurydzą no i największe ryby na to brały. Ale inne przynęty też się sprawdziły jak, czerwone, czy ochotka na kanapce z białym.

7-mego lutego wędkarz z Czerska zakładał na haczyk białe i białe z kukurydzą i maczał tylko w zimowym smrodku i sam złowił 20 leszczy w tym kilka powyżej dwójki.

Jeszcze raz wszystkim bardzo dziękuję za wspaniała towarzystwo za to że mogłem poznać i wspólnie spędzić czas wśród nowo poznanych na prawdę wspaniałych ludzi.

Dziękuję Marcinowi232 że przyjechał mnie odwiedzić i porobił jak zwykle piękne zdjęcia. Mimo, że na razie odpuszczamy łowienie ze względów bezpieczeństwa, bo nie będziemy Romku się bawić w bogów, ale mam nadzieję, że zima wróci i znowu się spotkamy na lodzie w jeszcze większym gronie przyjaciół wspólnego wędkowania i dojdzie wreszcie do spotkania miłośników forum i przystani, ale tym razem w zimowej scenerii jak planowaliśmy na forum na kwaterze w Dolince.

Pozdrawiam

bodzio

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

CAM00223

SONY DSC

LESZCZE SPOD LODU 2014

Posted 1 CommentPosted in Aktualności

W ten weekend odwiedzili mnie wędkarze z Warszawy oraz pan Andrzej z Torunia. Każdy coś połowił. Ja miałem zanęcone od trzech dni całkiem nowe miejsce oddalone jakiś kilometr od stałych łowisk zimowych.

Dla sprawdzenia wybrałem spad góry podwodnej schodzący dość stromo do głębokości 9m. Potem już łagodnie schodzi bardzo daleko, ale nie ma tu żadnej półki płaskiego dna. Miejsce wybrałem na 11m głębokości. Przez trzy dni wsypałem dość sporo mojej zanęty oczywiście zaparzonej trzy kilo pelletu i kilka puszek kukurydzy z zimowym smrodkiem. Przed wczoraj byłem sam pierwszy raz  i złowiłem trzy leszcze około kilograma he i jest radość. W sobotę poszedł ze mną pan Andrzej ,który nie przejmuje się porażkami ale złowił dwa leszcze ja dostałem trzy i to po dwa kilo. Dziś od świtu były brania i już do 9-tej mieliśmy po trzy piękne leszczyska. Potem jeszcze połowiliśmy po kilka sztuk troszeczkę mniejszych. Dzień wspaniały. Największe leszcze brały na kukurydzę z zimowym smrodkiem, którą zaprawiłem już dwa dni wcześniej.

Przyszły tydzień jeszcze połowimy, ale co będzie dalej z pogodą kto wie?

CAM00185

CAM00186

CAM00188

Pierwszy lód 2014r

Posted 3 komentarzePosted in Aktualności

No i się udało wejść na lód. Dwa dni zanęcałem moją zanętą, pelletem i kukurydzą z puszki. Dziś pierwsza próba po dwóch dniach. Trochę za wcześnie, ale nie da się wysiedzieć w domu z resztą to grzech. Dziś towarzyszył mi Mariusz Postanowiłem zanęcić i zrobić próbę ze dwie, trzy godzinki i pójść na okonia, bo dwa dni po kolei koledzy połowili fajnych garbusków, Kombinacja z przynętami. Białe potem czerwone potem kanapki z białe z czerwonym i nic. Jakieś skubnięcia krąpi. Wylałem trochę smrodka na lód i posmarowałem nim białe robaki i po dwóch minutach kiwok się ugiął i czuję piękny opór I  OTO CHODZI!!!!! na drugą wędkę ze spławiczkiem też białe maczane w smrodku i po kilku minutach spławiczek idzie do góry – BAJKA- siedzi drugi. Potem jeszcze trzeci się trafił mały. Dość – piękny dzień mimo wiatru śniegu i mrozu… CAM00158

LESZCZE Z PIERWSZEGO LODU

Posted 2 komentarzePosted in Aktualności

                   LESZCZE Z PIERWSZEGO LODU

Pojawienie się pokrywy lodowej nie powoduje istotnych zmian w zachowaniu się ryb. Na początku zimy pod lodem jest jeszcze dużo tlenu, bo pod przeźroczysty lód dociera sporo światła nawet jak go trochę przysypie śnieg. Leszcze zaczynają wracać z głębin i pływają wzdłuż stromych spadów żerując nawet intensywnie.  No może nie są aż tak zachłanne jak na początku jesieni, bo nie pozwala im na to temperatura wody, ale w dalszym ciągu biorą doskonale. Gdzie? To zależy głównie od pogody, którą ryby wyczuwają z dużym wyprzedzeniem.

Na pierwszym lodzie szukam leszczy przede wszystkim na styku końców spadów a równego dna. To bankowe miejsca. Tam wykuwam dwa – trzy przeręble na głębokości 8 do 10 metrów i zanęcam przez trzy dni pęczakiem, kukurydzą z puszek i do sklejenia śrutę sojową. Oczywiście to wszystko zaprawiam tłustym smrodkiem i moimi dipami. Przez te pierwsze trzy dni sypię po pół wiadra zanęty do każdego przerębla. Kiedy zaczynam łowić, co pół godziny dosypuję po garści do pierwszych brań. Jeżeli na czwarty lub piąty dzień oprócz płoci i krąpi zaczynają się trafiać pojedyncze małe i średnie leszcze, warto w tym miejscu zostać trochę dłużej. Po kilku dniach ryb będzie coraz więcej i będą coraz większe. Kiedy tak się stanie, na pewno przez najbliższe dwa tygodnie nie nadejdą większe mrozy. Można natomiast obawiać się odwilży i roztopów, które mogą uniemożliwić wejście na lód.

Ciepła pogoda jednak sprzyja rybom. Żerują intensywnie i bardzo chętnie zatrzymują się w zanęconych miejscach. Po co im tracić energię na wygrzebywanie ochotek z mułu, skoro pożywne jedzenie mają podane jak na stole.

Przed nadejściem ostrych mrozów leszcze całkowicie znikają z tras wzdłuż końców spadów. Kiedy po kilku dniach w zanęconych przeręblach ryby trafiają się coraz rzadziej, to możemy być pewni, że zima wkrótce pokaże na co ją stać. W tym czasie znajduję leszcze w ich typowych zimowiskach, czyli na rozległych blatach położonych na kilkunastu metrach głębokości daleko od brzegów. W niektórych jeziorach takie blaty są całkiem blisko brzegów są to zazwyczaj jeziora rynnowe wąskie, głębokie i długie zbiorniki. W takich jeziorach leszcze żerują nawet na 15 do 17m głębokości.

Zawsze są to stada już typowo zimowe, przemieszane rocznikami, a sztuki kilogramowe i trzy kilowe biorą na przemian jeden po drugim. Fantastyczne żerowanie leszczy trwa minimum dwa tygodnie. Ryby nie mogą się opamiętać z głodu. Nawet, gdy mrozy nie ustępują. Dopiero po około miesiącu, jeżeli pogoda się nie zmienia radykalnie , brania leszczy stają się coraz rzadsze. Z każdym dniem łowię mniej średniaków jakby miały już dość obżarstwa , więc ustępują stół starszym i porządnie wyrośniętym leszczom. Brań mam mało ale każdy wyholowany leszcz jest wart pochwalenia.

Kiedy sroga zima utrzymuje się przez cały swój kalendarzowy czas, nie oznacza to końca leszczowych łowów. Te ryby nie zalegają na stałe w zimowiska i nie przestają żerować. A skoro pływają, to tracą część zmagazynowanych w sobie zapasów. Żeby móc przetrwać zimę, znowu muszą znaleźć coś do jedzenia, a ja im w tym pomogę…

Bodzio

IMG_0269

SAMSUNG

LESZCZE spod lodu i nie tylko…

Posted Leave a commentPosted in Aktualności

Coraz słabsze zimy przyciągają coraz  więcej wędkarzy spławikowców i nic dziwnego, bo nie zbyt gruby i o nierównej grubości lód jest zbyt niebezpieczny żeby tropić, szukać okoni po całym zbiorniku. Nawet coraz więcej jest zapaleńców, którzy zasiadają się na leszcze. A to już sukces, bo jak każdy wie złowienie zimą większych leszczy w jeziorze spod lodu wymaga nie lada cierpliwości i sporo wiedzy o tym gatunku. A może to moje artykuły w Wędkarzu Polskim się do tego przyczyniły. Bardzo bym się z tego cieszył i już zdążam z pomocą trzymając się przysłowia tej gazety „  Dobry czas Dobrzy Przyjaciele Duże ryby”

Każdy rok jest inny tak jak każde jezioro jest inne. I wcale to nie jest takie proste znaleźć, a potem jeszcze złowić przyzwoite leszcze spod lodu. Przyzwoite to znaczy takie, które przekraczają te 1,5kilograma. Chociaż powiem szczerze że i kilowe leszcze wcale nie jest łatwo złowić spod lodu. A na pozór wydaje się to takie łatwe, bo jak wiemy z poradników, to leszcze zimą przebywają w wielkich zimowych stadach. I trafić z dobra zanętą w takie stado składające się z kilka ton ryb to sukces w postaci kilkudziesięciu wielkich łopat murowany. Może ktoś ma takie szczęście, ale ja jednak nie mam i powiem szczerze, że i nie chcę mieć takiego szczęścia. Moje wędkarstwo nie tylko pod lodowe straciło by swój urok całkowicie. Któż by chciał iść na ryby wiedząc, że złowi na pewno dziś i przez kolejne dni za każdym razem np po 20 sztuk wielkich ryb. Dla mnie nuda. A tak musze wiedzieć takie sprawy o zwyczajach ryb;

Zaraz po zamarznięciu jeziora ryby zaczynają migrować z najgłębszych rejonów zbiornika rozpływając się po całym jeziorze. Nie trwa to kilka dni, lecz najczęściej nawet kilka tygodni. Śmiało mogę to wnioskować po łowionych rybach w różnych rejonach jeziora. Tuż po zamarznięciu kiedy jeszcze lód ma kilka centymetrów, ale już mogę na niego wejść kilka metrów od brzegu, to na pierwszym spadzie na głębokości do 3m płotki złowię jedynie z rana lub pod wieczór. Natomiast już na 8m czyli trochę dalej od brzegu płoci jest dużo więcej. Z leszczami jest taka sama sprawa. Po kilku dniach po zamarznięciu na końcach spadów, a styku równego dna na głębokości 10m jest dużo płoci i krąpi. Leszcze jeszcze tu nie doszły. Podobnie jest z drapieżnikami. Ale po dwóch tygodniach zimy kiedy to już lód ma dobre 10cm czyli jak ja to nazywam bezpieczny i pierwszy lód już nawet płotki mogę łowić w ciągu całego dnia na głębokości 3m i płycej. Na końcach spadów na 10m głębokości już jest coraz mniej płoci, a coraz więcej krąpi no i zaczynają się trafiać leszcze. Najpierw po kilku dniach łowienia w tych samych przeręblach będą to małe leszcze, ale z dnia na dzień podpływają coraz starsze ryby. Okonie i szczupaki często się trafiają pod samymi trzcinami, bo podchodzą tu za drobnicą. No kurcze normalne lato, ryby są tam i żerują tam gdzie latem, czyli na tych samych głębokościach i w tych samych miejscach.

Najwięcej korzyści będzie miał ten wędkarz spławikowiec, który przez większość czasu na początku zimy przesiedzi przy końcach spadów brzegowych. Czyli jeszcze nie na końcu spadu, lecz kilka metrów przed końcem. Na moich jeziorach mam takie miejsca wyczute (wysondowane) na głębokości 8m do 10m.  tu już od początku lodu aż do środka zimy można łowić średnie i duże płocie, mniejsze i średnie leszcze, grube krąpie no i fajne okonie.  Nie radzę trzymać się typowo zimowych reguł, czyli łowić cały czas blisko dna. Będzie to nie rzadko zmarnowany dzień. Białe ryby płocie a szczególnie te duże wcale nie pływają cały czas przy dnie. I wcale też tam cały czas nie żerują. Żerują też w toni ale nie tak wysoko jak to bywa latem czy jesienią. Pływają tak dwa do trzech metrów nad dnem. Nie wiem dokładnie, czy mają na tym poziomie coś naturalnego do jedzenia, albo po prostu są w tych rejonach głębokości lepsze warunki tlenowe. Ale wiem jedno na pewno, że bardzo często wystarczy jak nie mam brań przy dnie przez dłuższy czas ustawię grunt dwa metry nad dnem i już jest agresywne branie pięknych płoci i też delikatne brania leszczy.

Lubię wykorzystywać takie sytuacje zimą dlatego zawsze do mojej zanęty dodaję trochę sypkich produktów, czyli np. kaszki kukurydzianej i śruty sojowej. Reszta to pęczak, grubsze kasze, trochę łubinu i dużo kukurydzy konserwowej ze smrodkiem. To wszystko co grube po to, żeby szybko nasycić mniejsze ryby, które kiedy już mają dość jedzenia wtedy odpływają na kilka dni. A do mojej zanęty zaczynają podpływać coraz starsze roczniki. A te drobniejsze i bardziej tłuste składniki mają za zadanie utrzymać ryby nad dnem po to, żebym się nie nudził i nie marznął  na lodzie, kiedy ryby nie żerują zbierając zanętę z dna. Gdym nie był aż takim zapaleńcem leszczowym, to w takich miejscach mógłbym przesadzić przez większość zimy. Ale znając siebie szybko bym się znudził ilością brań takich roczników ryb.

Dlatego po dwóch tygodniach zaczynam zanęcać dalsze rejony jeziora, ale nie znaczy to, że dużo głębsze. Odchodzę dalej od końców spadów brzegowych, szukam(sonduję) bardziej równego dna które występuje na troszkę większym obszarze. Staram się znaleźć takie ukształtowanie dna na głębokościach maksymalnie do 13m.  Takich miejsc unikają już płocie, bo nie mają tu dla siebie nic szczególnego do szukania do przegryzienia czegoś. Przeważnie jest tu sporo mułu na dnie, a płotki nie mają zwyczaju ryć w dnie za ochotkami. Ale za to krąpie i leszcze bardzo to uwielbiają robić. Takie dno to dla tych ryb prawdziwy raj w menu.  Wszędobylski krąp potrafi tak wykorzystać takie rejony jeziora, że w zanęconych miejscach wyzbiera zanętę w nadzwyczaj krótkim czasie. Jest takim utrapieniem, że kiedy leszcze nie żerują, a łowisko i tak nie jest zanęcane to będą tu cały czas buszować i brać aż do znudzenia. A potrafią tak pięknie podnosić wolniutko spławik, że nie raz mam nadzieję, że to teraz piękne branie leszcza z głębiny. Jestem cierpliwy, ale w takich sytuacjach taki glapior jest biedny. Na szczęście częściej jednak w tym rejonie jeziora przebywają leszcze, a te skutecznie płoszą mniejsze ryby, co od razu widać po zaniku fałszywych brań w przeręblu. W takich miejscach po kilku dniach nęcenia trafiają się już leszcze nawet kilkukilowe. A to ucieszy najbardziej wybrednego wędkarza.

Czy to na początku w środku, czy na końcu zimy zawsze lubię łowić na duże przynęty założone na haczyku minimum nr 4. Co ciekawe jest, że przez pierwszy miesiąc zimy najskuteczniejsze są na haczyku dwa czerwone i kilka białych robaków. Później jakoś te białe większym leszczom nie podchodzą to zamiast białych do czerwonych dokładam sporo ochotek. W środku zimy często większym leszczom smakuje ciasto i to wcale nie jakieś tam wyszukane smaki. Tylko zwykłe ciasto zrobione z wody i kaszki manny. Często nawet bez żadnych dodatków smakowych. Osobiście robię takie ciasto nie dodając nic do smaku tylko po założeniu ciasta na haczyk maczam w moim smrodku. Pewnie że najwięcej ryb złowią ci wędkarze, którzy będą łowić na mniejsze haczyki i małe przynęty, ale nie trafią im się sztuki ważące po kilka kilogramów. Dlatego ja wole mniej brań i ryb ale za to leszcza, który nie chce mi się zmieścić w przeręblu.

Mimo, że uwielbiam łowić na spławik spod lodu, to jednak przychodzi taki okres w środku zimy, Kiedy i na spławiku nie widać dobrze delikatnych brań leszczy. W takich okresach zamiast spławika montuję miękki kiwok zrobiony z plastikowej butelki na szczytówce. Ale nie łowię na mormyszki. Zestaw to tylko haczyk nr 4 na nim np ciasto i 5cm od haczyka najwyżej 1,5 gramowa łezka zablokowana malutkimi stoperkami. Grunt ustawiam tak żeby haczyk z ciastem leżał na dnie, a obciążenie na tyle było blisko dna żeby kiwok był wyraźnie wygięty do dołu. Branie widać rewelacyjnie kiwok się pomału podnosi. Super to czuły zestaw na leniwe duże leszcze.

No dobra, ale co zrobić jak nie ma lodu. Siedzieć w domu przed telewizorem. Wcale nie, wtedy też można łowić leszcze i to wcale nie małe i nie mało. Nie jest to nic trudnego jedyny warunek to samozaparcie, bo to już jest trochę ekstremalne łowienie i tylko dla twardzieli. Znaleźć łowiska leszczy zimą na jeziorze kiedy nie ma lodu jest jeszcze łatwiejsze niż spod lodu. Oczywiście warunkiem jest znajomość zbiornika i zwyczajów ryb. W takich sytuacjach od razu płynę w rejon najgłębszych miejsc w jeziorze. W moim jeziorze są to miejsca o głębokości ponad 20m, ale nie mam zamiaru wcale tu łowić. Sonduję w tej okolicy rejon jeziora o głębokości do 17m. W takich miejscach już jesienią zbierają się chyba wszystkie ryby z całego jeziora. Widać to dopiero na echosondzie kiedy przepływam nad takimi rejonami zbiornika. Ekran echosondy jest często za mały, ba cały jest zamazany grafiką ryb. Nie znaczy, że są to tylko duże ryby. Bo tak nam podpowiada wyobraźnie, że jak jest tak głęboko to tylko wielkie ryby tu pływają. Tu i teraz jest ogrom różnych gatunków i roczników ryb. Jest ogrom uklei, płoci wszystkich roczników pod nimi a krąpi i leszczy przy dnie najwięcej. Wystarczy trzy dni zanęcić wybrane miejsce wiaderkiem pęczaku z płatkami z dodatkiem jakiś protein zwierzęcych i już mam pod łodzią ogrom ryb. Nie ma takiej możliwości żeby nic nie złowić. Często będę to krapie i małe leszczyki, ale z dnia na dzień i przy spokojniejszej wodzie można połowić.

Warunkiem sukcesu jest delikatny zestaw. Czyli nie za gruba już żyłka. Taka 0,18mm na główną wystarczy i 0,16mm przypon. Wiem, że dla niektórych wędkarzy to są grube żyłki, ale nie mogę mieć sentymentów, bo często się trafiają naprawdę wielkie leszcze i muszę szybko go odholować od dna. A do tego łowię bardzo blisko łodzi dosłownie pod szczytówką mam spławik. I każde najdelikatniejsze brnie muszę szybko i bardzo mocno zacinać. To mocne zacięcie to przez głębokość, która jest pode mną.  Przy cienkiej żyłce nie mam szans na skuteczne zacięcie dużego leszcza, bo taka żyłka pęknie jak nic, a jak zatnę delikatniej, to nie mam szans na wbicie haczyka w pysk ryby. A cały czas łowię na haczyki nr 2.  Spławik mam swój samorodny o wyporności do 5g z cienką i długą antenką. Taki spławik bardzo szybko pokazuje mi każdy kontakt ryby z przynętą. Obciążenie tez skupiam bliżej przyponu, który na długość 15cm, ale w połowie jego długości zakładam jeszcze małego stila.  Taki zestaw gruntuję tak aby haczyk dotykał tylko dna,  nie leżał na nim.  To najlepszy sposób na bardzo wyraźne brania na spławiku o tej porze roku. Moim ulubionym od lat sposobem jest jednak łowienie przy burcie na wędkę podlodową ze spławikiem 4g cienkim i smukłym. Tu przy burcie nie przegapię żadnego brania. A jaki fajny trening przed nadzieją że jednak jezioro zamarznie…

Podstawą zwabienia wielkich ryb w łowisko jest zanęta dopasowana smakiem i zapachem do pory ryku i  do środowiska wodnego w którym przebywają wielkie ryby.

Mi się udało po wielu latach taką zanętę smakowo zapachową opracować. W skład której wchodzą tylko i wyłącznie naturalne składniki związane całkowicie z ekosystemem w którym żyją ryby. Nie pachnie ona pięknie nawet często nieprzyjemnie dla nas lub nawet wcale nie czuć zapachu, ale ważne że ryby to czują i bez żadnych obaw podpływają żeby pojeść i zabezpieczyć  się pożywnym pokarmem przed zimą

Bogdan Barton

SAMSUNG

IMG_2642

JESIEŃ 2013

Posted 4 komentarzePosted in Aktualności

Ostatnie dni października wieje jak cholera, ale udało mi się wypłynąć i chociaż podsypać. Zrobiłem wiaderko pęczaku dodałem zanęty zimowej i trochę pelletu no i oczywiście makaron .

Wszystko podlałem trochę smrodkiem na jesień. No i dziś kolejna próba, bo wiatr troszeczkę zelżał. Brań najwięcej było na makaron (jesień) po dwa kolanka. Łowię z 13m głębokości ryb jest bardzo dużo żerują intensywnie na tej mojej zanęcie. Dużo jest drobnicy, ale i się trafiają większe leszcze..

Zaciekawiła mnie nagła cisza w braniach ponad godzinę. a że z rana widziałem jak się wyłożył na powierzchni piękny szczupak to i od razu puściłem żywca, ale nie do dan tylko w toni między 8, a 9m. No i długo nie czekałem pierwszy wziął taki 80cm kolejne branie miałem w samo południe 70cm.

He fajny dzień może i zanęta zimowa tak mocno ściągnęła tyle ryb, co zaciekawiło drapieżniki…ja tek chcę myśleć

003

005

007

011