Aktualności

Zimowe leszcze – Ostoja i Żerowisko

OSTOJA I ŻEROWISKO

Znalezienie leszczy pod lodem z pozoru wydaje się łatwe. Naszpikowani teoretycznymi informacjami wędkarze zaczynają nęcić leszcze pod lodem w głębokich, a nawet w najgłębszych rejonach jeziora. Bo tak od lat się pisze we wszelkiego rodzaju poradnikach. Tam zimą są ogromne zbita stada leszczy i trafić zanętą i z przynętą w takie stado to można wyłowić ogromne ilości. A co w rzeczywistości się dzieje? Wielkie rozczarowanie, kiedy jeśli już się nawet trafi w okolice żerujących zimowych leszczy to kilka małych no może jeden większy i fajrant. Kolejny dzień na lodzie i zero brań, kolejny dzień dwa małe, a gdzie te stada?

Wiele razy już pisałem o czytaniu z lodu i poznawaniu żerowisk ryb po bąblach pod lodem, ale to jest dobre kiedy lód jest przeźroczysty gorzej gdy przysypie go śnieg. Wtedy niestety trzeba się zdać na znajomość jeziora lub samemu sondować wybrany rejon. I zapewniam że znajdziemy żerowiska leszczy dość szybko jeżeli tylko będziemy mieli troszeczkę własnej praktycznej wiedzy o tym czym takie żerowiska mają się charakteryzować. Na pewno nie będzie to najgłębsza część jeziora, bo tam się zawsze gromadzą wszystkie ryby późną jesienią, a po zamarznięciu rozpływają się po całym zbiorniku. Leszcze mają troszeczkę inne zwyczaje. Po zamarznięciu jeziora wypływają na żerowanie na bardziej płaskie rejony dna ale nie za głębokie.

Na jednym z moich jezior które ma około 700 ha najgłębsze miejsca to 22 m leszczowych żerowisk szukam na blatach na głębokości od 10 m do 12 m czyli tak jak latem. Ważne żeby już w środku zimy łowisko takie było dość znacznie daleko oddalone od końców spadów brzegowych czy górek. Całkiem podobnie jest na mniejszych kilkudziesięciu hektarowych głębokich rynnach. Tam też są miejsca gdzie są takie blaty równego dna na pewno nie tak duże i rozległe jak na wielkich jeziorach, ale wystarczające żeby połowić konkretne leszcze. Tu jednak trzeba zejść o kilka metrów głębiej czyli nawet do 15 m. Takie zasady panują w głębokich i czystych rynnach. Ale i jest oczywiście jeden zasadniczy warunek, że w każdym takim żerowisku leszczowym powinna występować warstwa mulistego dna. Zaraz ktoś powie, że to przecież normalka. Pewnie że to normalne, bo to typowe żerowiska leszczy. Ale, co się dzieje kiedy w ciągu dnia przestają żerować i to w nęconych od jakiegoś czasu łowiskach. Często przestają żerować i na kilka dni.

W takich sytuacjach większość wędkarzy rezygnuje już z leszczy i szuka innych ryb pod lodem łatwiejszych do złowienia i dobrze. Ale ciągłe myśli jednak nie dają spokoju dlaczego przestały brać, czy je przekarmiłem, czy coś z pogodą jest nie tak, czy już w środku zimy jest tam pod lodem mało tlenu, bo przecież już zakładałem na haczyk samą ochotkę i nic. Przecież to zima i stada leszczy powinny tu być i to wielkie stada. Miesza się w głowie takich myśli aż się robi mętlik. Też wiele lat przerabiałem ten temat i kilka pierzchni utopiłem podczas szukania kolejnych stad i ich żerowisk po jeziorze. Zawsze rzecz jasna szukałem tam gdzie równo i mulisto, bo głębokości doskonale znałem na jakich leszcze w różnych okresach zimy żerują.

Kiedyś przyszła mi pewna myśl do głowy o tym jak bywało latem czy jesienią, kiedy leszcze żerują, a gdzie są i co robią kiedy nie żerują. To mi nie przyszło do głowy zimą na lodzie, ciągle jednak byłem naszpikowany teorią że teraz pod lodem to są wielkie stada na zimowiskach i wystarczy w takie stado wpuścić zestaw i już jadę do góry z rybami. Przecież zimą jeszcze mniej i rzadziej żerują niż latem to pewne. Ale czy są to na pewno takie duże stada zimujących leszczy jak piszą w poradnikach. Czy może to wszystko tam pod lodem wygląda inaczej, może tych stad w takim wybranym przeze mnie żerowisku w ogóle nie ma. Może po prostu jak przystało na takie słabsze zimowe żerowanie one te leszcze po prostu tylko przypływają na żerowiska. Kocioł myśli dręczył mnie przez wiele lat. Bo jeżeli rozpływają się na żerowanie to na pewno nie są w wielkich stadach, bo jak biorą to złowię dziennie najwyżej kilka sztuk, no są dni że i kilkanaście. Ale muszą wtedy gdzieś być w tych stadach kiedy nie żerują wcale.

I pewnie że są, teraz wiem, że leszcze zimą mają swoje ostoje gdzie przebywa tak dużo ryb, że aż trudno sobie wyobrazić. Dlatego często rybakom udaje się trafić podczas zimowych odłowów na taką ostoję leszczy i zagarnąć za jednym zamachem kilka ton tych ryb. Jedno już też wiem na pewno, że taka ostoja nigdy nie jest daleko od stałych żerowisk leszczy i nigdy od razu całe stado nie rusza na żer, bo przecież nie każda ryba nawet w sprzyjających warunkach pogodowych jest jednakowo głodna. I nie każda rusza na te same żerowisko. Takie ostoje różnią się trochę od żerowisk, bo wcale nie są muliste tylko ilaste lub nawet żwirowate. W dużym jeziorze takich ostoi jest co najmniej kilka jak nie kilkanaście.

Całe szczęście że wędkarze nie zaglądają w takie miejsca, bo ci którzy znają jezioro nie łowią w takich rejonach, oni wiedzą że tam nie ma co szukać ani płoci ani okoni. Bo są to nietypowe rejony na głębokościach, gdzie właściwie nie żerują ryby może oprócz wielkich szczupaków. Osobiście już teraz też nie zaglądam w takie miejsca chociaż je doskonale znam. Szczególnie dla bezpieczeństwa ryb. Nigdy nie wiem kto mnie podpatrzy, czy to będzie uczciwy wędkarz czy pseudo wędkarz, a ci ostatni zrobili by rzeź pod lodem szarpakami, jak by wyczuli takie miejsca.

Skłamałbym gdybym napisał, że nie próbowałem łowić w takich miejscach pewnie że próbowałem i to nie raz. I mimo, że to nie są żerowiska zimowych leszczy często brały tam jak oszalałe. Ale co dziwne żadne z tych które zabierałem po wypatroszeniu nie miały w ogóle w przewodzie pokarmowym mojej zanęty. A najlepiej brały na dwa czerwone i kilka ochotek na haczyku nr4 a nawet nr2, czyli na duże przynęty. W tych dniach kiedy w tych ostojach miałem sporadyczne brania od razu szedłem na miejsca nęcone na mulistym dnie gdzie leszcze mają swoje żerowiska i tu już łowiłem piękne leszcze z których aż ciekło moją zanętą.

Są w jeziorach stada zimowe leszczy, które mają swoje ostoje z których to dopiero ruszają na żerowiska. Na pierwszym lodzie robią to często i jestem przekonany, że rozpływają się po jeziorze nawet pojedynczo. Łatwo to sprawdzić sumując złowione sztuki np. z tygodnia i czym są objedzone. W późniejszym okresie zimy te wypady leszczy na żerowiska są znacznie rzadsze dlatego i brań jest coraz mniej w zanęconych miejscach. Warto wtedy poszukać w innym rejonie jeziora podobnych miejsc (żerowisk) i już efekty powinny być lepsze. Często tak robię, bo znam leszcze i wiem że też nie lubią ciągle jednego rejonu jeziora mimo, że jest zanęcane instynktownie, ryby to ignorują i zaczynają szukać nowych żerowisk, to cwaniaki, ale holowanie takich ciemnozłotych łopat spod lodu na delikatną wędeczkę to przeżycie nie do porównania i warte poświęcenia.

Szkoda tylko, że właśnie w książkach wędkarskich, poradnikach, czasopismach, czy filmach nic się nie mówi chociaż trochę o ichtiologii, to bardzo dużo by nauczyło wędkarzy o samych rybach, ale przede wszystkim o szacunku do ekosystemu, bo jak łatwo go zepsuć na wieki bezsensownymi teoriami…
bodzio

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSCSONY DSC

SONY DSC



Dodaj komentarz