Tydzień temu leszcze zaczęły się trzeć na Szczytnie dużym i na innych większych jeziorach też. Moje liny więc od razu olały moje groszki i kukurydzę i poszły na ikrową wyżerkę
Przeniosłem się na inne jezioro innego gospodarstwa rybackiego. mam tu ogromny wybór w jeziorach więc i nowa przygoda.
Do wody przez kilka dni leciał bobik, kukurydza, makaron i pellet. I już po trzech dniach pierwsze piękne leszcze były w łowisku.
Przygotowałem więcej bobiku i kukurydzy zaparzonej ale zostawiłem do podkiśnięcia. ale i kilkanaście woreczków z bobikiem przygotowanych na sklep poleżały kilka dni w ciepłym i bobik zaczął w nich fermentować. Woreczki zapakowane hermetycznie spuchły jak balony. Po otwarciu ostry odór aż mnie cofnął, ale po chwili już było czuć tylko sfermentowane ziarna.
Wszystko wpakowałem do wiadra i wywiozłem na jezioro w leszczowe miejsce. Już na drugi dzień działo się to czego się spodziewałem. Do tego na hak zakładałem makaron też z woreczka otwartego od kilku dni. Był dość twardy i nie przyjemny w zapachu, ale leszcze obżerały się tym wszystkim jak świnie w korycie. Całość jeszcze przed wysyp[aniem do wody zaprawiłem różą, która dodała takiego aromatu że czuć było chyba na brzegu. Leszcze brały super na makaron z dna i bobik z toni.
Zrobiłem jeszcze nowy pellet taki do łowienia w toni. Taki żeby już po zetknięciu się z wodą zostawiał po sobie zapach, ale nie rozpuścił się za szybko i się udało. Zapach i smak dobrałem typowy dla grubych leszczy i płoci żerujących w toni.
Z Mariuszem dwa dni połowiliśmy piękne ryby już szykuję nowe łowiska.
Filmik niedługo