40 lat wędkowania, 35 lat „pływania” z leszczami, 360 dni w roku jak nie na rybach to nad wodą na pewno, leszcz 7,15kg, to zgłoszony.
Co roku łowię kilkadziesiąt ogromnych leszczy nawet większych, które są moją pasją.
O tym wszystkim pisałem przez 10 lat do Wędkarza Polskiego. Obecnie współpracuję z redakcją WMH.
Leszcze nauczyły mnie czytać wodę, czuć naturę, a przede wszystkim POKORY do natury. Poznałem przy nich zwyczaje, sposoby i miejsca żerowania najstarszych roczników innych gatunków ryb w jeziorach. Kilowe płocie, kilku kilowe liny z głębokiej wody, szczupaki metrowce,
czy toniowe garbusy, to ryby bardzo blisko w niektórych okresach roku żyjące obok siebie.
I gdyby nie zmienne warunki atmosferyczne na tej planecie w zupełności wystarczyłby mi do łowienia tych prawie wszystkich gatunków ryb jeden spławik.
Ale pogody są takie, a nie inne czyli zmienne, to i mam w swojej tubie cztery, no może pięć spławików. Nigdy, kiedy jestem już nad wodą nie mam kłopotu, który dziś założę. Do każdego mam pełne zaufanie i wiem, że mnie nie zawiedzie. Każdy wypraktykowany mam tysiące razy w różnych warunkach atmosferycznych. A to dlatego, że każdy robię sobie sam z najlepszego jak dla mnie materiału jakim jest pałka wodna.
Moi przyjaciele wędkarze z całej polski, którzy co roku do mnie przyjeżdżają na ryby już polikwidowali swoje wielkie zapasy bajecznie kolorowych spławików. Bo przekonali się w praktyce jak wielkie znaczenie w wynikach połowu ma dobry spławik. Dobry to znaczy dobrze wyważony nie mylić z wypornością, bo to dwie różne i bardzo istotne sprawy. Mniej istotne jest to ile atenki spławika będzie wystawało nad wodę, ale najistotniejsze jest to w którym miejscu taki spławik będzie miał środek ciężkości.
Wielu z tych moich kolegów, kiedy zaczęli przyjeżdżać do mnie na ryby zaczęli wyciągać okazy o jakich nawet dotąd nie śnili, a nawet zgłaszać je jako rekordy. Każdy mój spławik jeziorowy robię sam, każdy jest dopieszczony, czyli wkładam w niego całe moje doświadczenie wędkarskie.
Jak długo wędkuję, to nie spotkałem w sklepie wędkarskim spławika, który by spełniał moje oczekiwania, a wybredny jestem bardzo, co do jakości spławika, bo wygląd mnie nie interesuje.
Od jakiegoś czasu nie muszę szukać ani ja ani grono moich wędkarzy bajkowych świecidełek widocznych z daleka na „sklepowej półce”. Teraz z daleka widzimy branie.
Chcesz mieć taki komfort – zadzwoń lub napisz e-mail.
Opisy, filmy oraz zdjęcia są własnością FHU „Łowię bo lubię”.
Zgodnie z Dz.U. 94 Nr 24 poz. 83, sprost: Dz. U. 94 Nr 43 poz. 170, kopiowanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie tych materiałów w całości lub w części bez naszej zgody jest zabronione i stanowi naruszenie praw autorskich.